Tydzień Filmu Niemieckiego to przegląd najciekawszych nowych propozycji prosto zza zachodniej granicy, w tym tytułów, które znalazły się na festiwalach filmowych, przede wszystkim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym „Berlinale” lub zostały uhonorowane Niemieckimi Nagrodami Filmowymi. „Fabian. Historia pewnego moralisty” to adaptacja mającej już ponad 90 lat – i pierwotnie ocenzurowanej – powieści Ericha Kästnera. Reżyser Dominik Graf opowiada o bohaterach z czasów schyłku Republiki Weimarskiej, udaje mu się jednak stworzyć uniwersalną opowieść o ludziach, którzy miotając się w coraz mniej przyjaznym świecie, próbują ustalić, kim są. Podobnie robi debiutujący jako reżyser Daniel Brühl w „Jedenaste: znaj sąsiada swego”. Dwóch sąsiadów, całkiem sobie obcych. Co wyjdzie z ich spotkania? Jakie poznają tajemnice? Oparty na losach ostatniego straconego w NRD za szpiegostwo „Strzał z bliska” to historia młodego naukowca, przed którym świetlana kariera i życie – za cenę współpracy ze STASI. Zaś „Wolni albo martwi” Olivera Rihsa to „Najmro” po niemiecku, z wątkiem emancypacji Szwajcarek w tle. W „Wygnaniu” Visar Morina, Albańczyk z Kosowa, śledzi losy imigranta, który mimo teoretycznie udanej asymilacji i sukcesu mierzy się z wrogością społeczeństwa, a nawet rodziny jego żony. Fakty czy paranoja? Z kolei w „Copilot” o doświadczeniu ekstremizmu, ale z perspektywy rodzinnej, opowiada Anne Zohra Berrached. „Czy znamy na pewno naszych bliskich?” – pyta. Wreszcie „Nasiona” debiutantki Mii Maariel Meyer. Mały rozmiar niemieckiej firmy nie ochroni jej pracowników przed typowymi dla kapitalizmu dylematami: wyzysk na rynku pracy, zanik więzi, gentryfikacja – to ich chleb powszedni. Rozmowa z Peterem Kurthem. Aktor (znany m.in. z „Tatort” i „Babylon Berlin”) w „Jedenaste: znaj sąsiada swego” wciela się w tajemniczego sąsiada.
Anna Tatarska: „Jedenaste: znaj sąsiada swego” to reżyserski debiut znanego aktora Daniela Brühla. Jak radził sobie na planie? Peter Kurth: Z Danielem spotykaliśmy się już wcześniej na planach filmowych. Tu występował w podwójnej roli: jako reżyser i mój ekranowy partner. Taka sytuacja może generować pewne trudności, ale wyszło świetnie. Zawsze kiedy kamera skierowana była na mnie, a ja patrzyłem na Daniela, nie miałem najmniejszych wątpliwości, że jest przede mną jako reżyser. Miałem do niego pełne zaufanie. Film, rozgrywa się w ograniczonej przestrzeni, akcję napędza wymiana dialogów pomiędzy głównymi bohaterami. Czasami, kiedy z ekranu pada dużo słów, pojawia się ryzyko teatralności. Wam udało się go uniknąć. – To scenarzysta Daniel Kehlmann dał język naszym rozmowom. Mieliśmy bardzo dużo czasu, żeby się zapoznać z jego tekstem, przeprowadziliśmy wiele prób. Świadomie wyznaczyliśmy sobie taki cel: żeby ten język był prawdziwy, bezpośredni, otwarty. Zależało nam na takim tonie. Grany przez pana bohater pracuje w infolinii, na którą się dzwoni, gdy zgubi się kartę płatniczą. Dzięki temu ma dostęp do wrażliwych danych. Podejmujecie też wątek obserwowania bohatera z ukrycia, podsłuchiwania go. Wracacie do rzeczywistości z czasów podziału, obserwacji Stasi. Jak dziś jest w Niemczech z zaufaniem do instytucji?
– Myślę że obecnie jest z tym już lepiej, chociaż to zależy. Na pewno wiara i ufność wobec instytucji demokracji jest w Niemczech silna. Z pewnością ważne jest, żeby państwo nadzorujące obywateli nie naruszało ich praw, co w czasach pandemii koronawirusa jest szczególnym wyzwaniem. Myślę, że pod tym względem czekają nas ciekawe czasy. Daniel przebił się do świadomości widzów rolą w firmie „Good bye Lenin!”, w którym pan się zresztą też pojawiał. To był jeden z pierwszych tak popularnych filmów o NRD zrealizowany po upadku muru berlińskiego. Czy w pana poczuciu ten etap historii jest w kinie niemieckim odpowiednio omówiony? – To jest temat ciągle powracający, żywy. Powstaje dużo opowieści, filmów o tym. Na początku mierzymy się z jakimś tematem na poważnie – trzeba to zrobić, bo dla wielu osób było to śmiertelnie poważne. Ja sam jestem dokładnie w takim momencie życia, w którym połowę spędziłem w NRD, a połowę w zjednoczonych Niemczech. Ale z pewnością ważnym etapem przy przepracowaniu takiej historii jest moment, w którym staje się ona także przedmiotem występów komediowych, pojawia się dystans. Te etapy i fale są jak najbardziej naturalne. To w porządku, że teraz niekiedy traumatyczną przeszłością zajmuje się popkultura. Kolejne pokolenia, które tego nie doświadczyły, mierzą się z tym na swój sposób. To naturalne przesunięcie. „Jedenaste…” w ciekawy sposób porusza temat gentryfikacji. Nie jako abstrakcyjny, odległy proces społeczny, ale coś, co dotyka konkretnych ludzi. – Gentryfikacja to temat, który jest w dzisiejszych czasach bardzo często podejmowany, szczególnie w dużych miastach, np. w Berlinie, gdzie mieliśmy głosowania choćby w sprawie pozbawienia własności pewnych wspólnot mieszkaniowych. Rozmawia się dużo o tym, jak sobie z tym radzić. Moje zdanie jest takie, że poziom politycznej interwencji na tym polu jest zbyt niski. Widzę efekty gentryfikacji blisko siebie – wielu moich znajomych ze świata teatralnego, z którego się wywodzę, musiało się z miasta wyprowadzić, bo zrobiło się dla nich tu po prostu za drogo. Jak dziś pamiętam, gdy na przełomie lat 2009/10 czynsze wzrosły o 27 proc.! Jak można tę sytuację zmienić? My, artyści, mamy tu jakieś pole do działania. Po czym można rozpoznać dobrą opowieść? Że z pozornie błahej, lokalnej kwestii potrafi wywieść poszerzoną historię o globalnych problemach. Wydaje mi się, że w naszym filmie to się udaje. A to, że mówimy o konkretnym człowieku w sposób niepozbawiony emocji, dodatkowo ją uwiarygodnia. Tydzień Filmu Niemieckiego w kinach: 21-27 stycznia: Warszawa – kino Muranów, Kraków – kino Pod Baranami, Wrocław – kino Nowe Horyzonty, Opole – kino Meduza; 24-30 stycznia: Katowice – kino Światowid; 28 stycznia – 3 lutego: Poznań – kino Muza, Toruń – kino Centrum, Kielce – kino Moskwa. Bilety dostępne w kasach kin. Tydzień Filmu Niemieckiego 2022 online: 4-10 lutego na platformie Mojeekino.pl. Sprzedaż biletów od 4 lutego. Organizatorami wydarzenia są: Dom Norymberski, Instytut Goethego, Konsulat Generalny Niemiec we Wrocławiu oraz German-Films.